niedziela, 10 lutego 2013

Miłostkowo.


Kocham cię. Ty kochasz mnie.
Nie rozumiem do końca mechanizmu miłości, na czym tak na prawdę polega. Ona zawsze bezpośrednio kojarzy się z dwojgiem ludzi wpatrzonych w siebie, którzy idą parkową ścieżką trzymając się za ręce.
…a przecież jest tyle odcieni tego uczucia.
Banalny przykład choćby z naszego domowego ogniska- miłość rodziców do swoich dzieci i na odwrót. Takie codzienne, a jakże często pomijane. Mama czule opatula kołdrą swoją córeczkę, żeby w nocy nie zmarzła i nabawiła się kataru. Tata poświęcający swój cenny czas nadgodzinom w pracy, żeby kupić synowi nowy komputer, o którym tak bardzo marzył przez ostatnie kilka miesięcy.
Można kochać przyjaciela? Chyba tak, jeśli to, gdy odejdzie sprawia tak ogromny ból, a kiedy pojawi się na horyzoncie nasze serce wcześniej umierające z tęsknoty powoli powraca do normalnego rytmu i wszystko znów jest na miejscu.
Można kochać w gniewie. Czasem jest tak, że choćby nie wiem, jak bardzo negatywne uczucia wzbudzała w nas postawa jakiejś osoby, to mimo wszystko… kochamy ją za to. Można też kogoś tak bardzo kochać, że aż nienawidzić, kiedy ten, bądź ta, na których nam zależy, robią sobie świadomie krzywdę fizyczną, bądź psychiczną. Bywa i tak, że to wszystko, co złe jest wymierzone przeciwko nam. Jeśli jednak kochamy całym sercem nie jesteśmy w stanie porzucić tego uczucia.
Czym więc jesteś?
Gdy już ktoś wpada w twoje sidła szybko go nie puszczasz, chyba że ktoś nie chce się poddać symfonii i pięknu świata, które oferujesz. Jesteś więc pułapką, czy wybawieniem? Pokazujesz wszystko w zupełnie innych kolorach. Pozwalasz spojrzeć na życie oczami… dziecka. Tak prostymi i czystymi, nie skażonymi zarazą samotności, śmierci współczesnego świata, jeśliś czysta i prawdziwa. Nie gdy zazdrość i zachłanność cię zdominuje.
Prowadź ludzi, jak prowadzisz przez wieki. Kto podąży twoją ścieżką na pewno się nie zgubi, bo ty nam zawsze wyjdziesz na przeciw.
Tyle na dzisiaj.
Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz